Tuesday, April 29, 2008

Call it fate, call it luck

At first there was a black cat crossing my way. I thought - I am lucky, this cat should bring me luck.

Then, a metal turtle fell into my hands, I turned him around, it was written "Lucky" on the other side.

I turned on ipod, I wore hood, cause it was raining.

On the terribly crowded busstop I made a bet with myself "If the bus is stopping with a middle door exactly in front of me and if I have a sit in this bus - I am lucky".


It stopped.

Directly in front of me.

Middle door.

I had a sit.



While I was crossing the street, a blue car appeared suddenly, next to me, and stopped, just 10cm away from my legs.

"Call it fate, call it luck" I heard in my headphones.

Przepis na jagodzianki (tudzież: wiśnianki, porzeczkowianki, zależy co kto do środka upcha ;) )

Składniki ok 13- 15 sztuk:

1/2 kg mąki
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju / bądź rozpuszczonego masła
4 jajka ( w tym ja zuzywam tylko 3, czwarte idzie do "nablyszczacza" )
250ml mleka
zapach waniliowy bądź cukier waniliowy
sól (odrobina)
suche drożdże (ok 7gr)

Nabłyszczacz ;P do bułeczek:
- dwie łyzki miodu
- jedno jajko
- troszke mleka

Dowolne owoce, najlepiej jagody (jeśli owoce są kwaśne to dobrze jest wymieszać je z cukrem pudrem).

Z podanych składników wyrobić ciasto, dać mu wyrosnąć przez godzinkę, ponownie wyrobić, uformować wałek o średnicy ok 12-15cm, pokroić w plastry, rozciągnąć w dłoniach, na środek nałożyć owoce, zalepić dokładnie, uformować kulkę z kazdej porcji, odłożyć do wyrośnięcia. Po wyrośnięciu (jakaś godzinka) posmarować bułeczki miksturą nabłyszczającą ;P i włożyć do nagrzanego do 200 stopni piekarnika, na jakieś 20 do 25 minut, w zależności od wielkości.

Ot i cała filozofia jagodzianek. ;)
Posypać po wyjęciu cukrem pudrem, dla ozdoby.
Zjeść ze smakiem.

:P